Kto to widział, żeby w środku wakacji się pochorować?! Od tygodnia walczę z potwornym zapaleniem uszu przez co mój powrót do pracy jeszcze przesunął się w czasie. Ten tydzień wypełniony bólem i nieprzespanymi nocami był jednym z najgorszych w moim życiu, dlatego teraz z chęcią wrócę do pracy. Jako muzykoholiczka cierpiałam podwójnie, bo ból i obrzęk uniemożliwiały mi słuchanie ulubionych kawałków i jakąkolwiek aktywność związaną ze słuchaniem. Ledwo co słyszałam. Jednak cudowna pomysłowość ludzkości w postaci antybiotyków przywróciła mnie do świata żywych i słuchających. Dzisiaj, po raz pierwszy od 5 dni mogłam się normalnie delektować moimi ukochanymi brzmieniami gitarowymi :)
Jeszcze przed chorobą, któregoś leniwego wieczoru miałam okazję obejrzeć musical Hair w reżyserii Milosa Formana, który totalnie mnie oczarował i jestem przekonana, że długo pozostanie w mojej pamięci. Co prawda etap fascynacji ruchem hippisowskim mam od jakiegoś czasu za sobą, jednak dalej spoglądam z sentymentem na tamte czasy i żałuję, że nie dane mi było urodzić się parę dziesięcioleci wcześniej. Wracając do filmu to ten lekki klimat (w budowie którego ogromną rolę odegrał fenomenalny soundtrack), przesycony pozytywnymi wibracjami i zabawnymi zwrotami akcji jest tłem dla jak najbardziej poważnego i aktualnego, jak na tamte czasy, problemu jakim była wojna w Wietnamie, podczas której życie straciło wielu niewinnych, młodych ludzi zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. Jednak jak wiadomo z historii, wojna zawsze pożera niewinnych w imię abstrakcyjnych idei...
A Wy? Jakie wrażenia wywarł na Was ten musical?
PS Ostatnio podjęłam się eksperymentu zrobienia babeczek czekoladowych z paczki. Wyszły całkiem niezłe, ale moje ambicje kulinarne sięgają nieco dalej. Mam dziką ochotę na zrobienie babeczek z budyniem w środku. Macie jakiś sprawdzony przepis? ;>